Wpis na blogu zainspirowany jest wczorajszym Dniem Spedytora (23.05.2017).
Naogół ludzie z po za branży TSL nie wiedzą czym zajmuje się spedytor.
Ba… sami spedytorzy często nie wiedzą jaka jest ich rola i zadanie na rynku.
Może to dlatego, że mamy niewielu wykształconych logistyków, a jeszcze mniej wykształconych spedytorów. Doświadczenie zdobywają zazwyczaj metodą prób i błędów, oczywiście na koszt pracodawców.
W ślad za przypadkowością wyboru zawodu spedytora idą przypadkowe i niedobrane narzędzia pracy.
Pewna Pani Profesor na wydziale Transportu PW na wstępie przedmiotu „spedycja” określiła to krótko – „Masz laptopa i komórkę, trochę oleju w głowie? Już możesz być spedytorem.” Podejście o tyle dziwne i niezrozumiałe o ile krzywdzące i szkodliwe dla całej branży TSL.
Powód 1
Brak odpowiedniego programu kształcenia logistyków i spedytorów. Zaledwie kilka uczelni w Polsce prowadzi studia kierunkowe z TSL, a ich jakość najczęściej pozostawia wiele do życzenia.
Problem dotyczy także kierowców zawodowych ale to już zupełnie inna bajka.
Powód 2
Trywializacja zawodu logistyka/spedytora.
Wiedza którą operuje na co dzień zawodowy spedytor daleko wykracza po za granice logistyki. Prawdziwy fachowiec TSL biegle zna kilka języków, sprawnie porusza się w zagadnieniach handlu zagranicznego, posiada wysoko rozwinięte zdolności analityczne i komunikacyjne oraz są przygotowane do pracy w działach eksportu/importu, logistyki, zakupów w KAŻDEJ branży.
Powód 3
Brak renomy zawodu. Choć w szeroko pojętej logistyce pracuje co TRZECI (!) Polak. Potrzebna jest wspólna mozolna praca środowisk branżowych, uczelni, mediów nad zmianą opinii o spedytorach.
Powód 4
Zanikanie komunikacji. Wszystkie branże, które wcześniej przeszły fazę „wirtualizacji” komunikacji na nowo odkrywają uroki spotkań, rozmów telefonicznych, biznes-obiadów i drobnych gestów.
Branża TSL ku wielkiej uciesze giełd transportowych idzie w kierunku totalnego braku komunikacji i wypłaszczenia relacji międzyludzkich.
Powód 5
Narzędziem pracy większości spedytorów pozostaje komputer z większą lub mniejszą giełdą ładunków i tabelka w excelu.
Nieliczne firmy inwestują w CRM, TMS, API etc. Im większa firma tym większe budżety i świadomość konieczności unowocześnienia działalności. W małych firmach króluje podejście – jakoś to będzie.
Nie wspomnę już o nowoczesnych narzędziach sprzedaży usług, komunikacji in/out, dodatków internetowych…
Powód 6
Giełdy ładunków i pojazdów.
Na spotkaniach rekrutacyjnych na stanowisko dyspozytora/spedytora królują pseudo-atuty typu – „Umiem posługiwać się giełdą ładunków”.
Pomyślmy głośno – czy w dzisiejszych czasach umiejętność obsługi FB, Watsappa czy Insta kogokolwiek stawia na lepszej pozycji?
Czy umiejętność otwierania okienek i prowadzenia krótkich pisanych konwersacji stanowi o byciu lub niebyciu zawodowym spedytorem?
Powód 7
CCC – czyli cena czyni cuda.
W wysoko konkurencyjnym (niedojrzałym) środowisku w każdej branży to cena jest najważniejszym czynnikiem wyboru spedytora, przewoźnika ale też i zatrudnienia pracownika. Branża TSL z powodzeniem wpisuje się w ten model.
Nie musi jednak tak być – w wielu krajach dekadami wypracowywano model takiej współpracy między Klientem a Spedytorem, w którym kierowcy, spedytorzy, przewoźnicy zarabiali godziwe pieniądze. Niewielu naruszało czas pracy kierowców, a ładowność pojazdu była nie tylko „luźnym zaleceniem producenta”.
Powód 8
Brak wykwalifikowanej kadry zarządzającej.
Wiele firm spedycyjnych i transportowych kierowana jest przez ludzi którzy z zarządzaniem mają niewiele wspólnego.
Dotyczy to zarówno najwyższych stanowisk w firmie jak i osób kierujących działami marketingu, HR, rozwoju czy sprzedaży.
Wniosek – branża TSL musi się przejść dogłębne zmiany od rozpoczęcia nauki zawodu, poprzez techniczne elementy, po mentalną rewolucję osób zarządzających. By największa impreza branżowa przestała przypominać zbiegowisko smutnych panów w szarych garniturach, a największe stoisko w hali zajmowała „najbardziej innowacyjna” firma imprezy – czyli giełda transportowa.