Ze zdumienia przecieram ostatnio oczy prawie codziennie.
Sądy, pogoda, inflacja, rosnące koszty …
To wszystko nawet da się wytłumaczyć.
Nie rozumiem jednego – jak tak duża część gospodarki jak logistyka uzależniła od 1 narzędzia na tyle, że musi składać petycje do firmy prywatnej o przywrócenie jakiejś tam wersji narzędzia (giełdy)?
Dla twórcy programu rzecz to niebywale korzystna, pomarzyć o której mogłoby wielu. W końcu pracowali na to długo.
Odbiorcy usługi nie tylko piszą co trzeba zmienić, a wręcz błagają o udostępnienie kolejnej, lepszej wersji.
Czy tak bardzo oduczyliśmy się rozmawiać, pisać, spotykać, kooperować? Jedynym wyjściem jest rozbudowany komunikator, a gdy go nie ma – świat wielu osób się zawali?
Petycje i ruszenie pospolite nie są same w sobie złe. Tylko dlaczego nie ruszamy naszych szanownych pośladków w sprawach wyższych, ważniejszych?
Uzależnienia od czegokolwiek z natury swojej są złem.
Nie piszemy petycji do firm paliwowych by przywrócili ceny z przed tygodnia. Nie zwracamy do sieciowych fast-foodów o zmianę aplikacji do zamawiania.
W 2018 w blogu pisaliśmy:
W czasach „predgiełdowych” spedytor musiał wykazać się zdolnością do zawierania nowych kontaktów, elastycznością w rozmowach, logiką, dobrą organizacją oraz biegłością w sztuce negocjacji.
Przyjaźnie zawodowe były trwałe i prawdziwie partnerskie, a zdobyte kontakty utrzymywane dekadami.
Może to jest właśnie dobry moment na poznanie ludzi z którymi pracujemy, wypicia z nimi kawy lub innego trunku, zjedzenia wspólnego obiadu, zawarcia nowych sojuszy, „wypłakania się” osobie z branży?
MB